Linn Hallberg w rozmowie z Psotnikiem

Linn Hallberg w rozmowie z Psotnikiem

W pewien pogodny jesienny dzień spotkaliśmy autorkę bestsellerowej serii o kucyku Sigge. Przeczytajcie koniecznie co powiedziała Linn Hallberg w rozmowie z Psotnikiem…

Psotnik: Linn, twoja seria o Sigge, wydawana w Polsce przez wydawnictwo Mamania, jest bardzo popularna. Jak powstał pomysł by pisać o szkole jeździeckiej?

Linn: Zawsze kochałam konie i zawsze chciałam pisać książki dla najmłodszych. Gdy wyszłam za mąż i urodziły się nasze dzieci, przeprowadziliśmy się do Anglii. Mój mąż był Szwedem, ale przez wiele lat pracował na Wyspach. Kupiliśmy tam niewielką farmę, mieliśmy trochę ziemi, więc zaczęłam hodować kuce szetlandzkie. Uwielbiałam się nimi zajmować i sprawiały wiele radości również moim dzieciom. W wolnym czasie uczyłam synów jazdy konnej na nich. Gdy wiele lat później rozwiedliśmy się z mężem, wróciłam do Szwecji z dziećmi, wszystkimi kucami, kotami i całym gospodarstwem. Musiałam znaleźć pracę, by zarabiać pieniądze, a moi sąsiedzi zobaczyli, że chłopcy jeżdżą konno i zaczęli pytać, czy nie mogłabym uczyć jazdy konnej również ich dzieci. I tak spontanicznie zaczęła się przygoda z moją szkołą jeździecką, która się rozwinęła i którą później opisałam w moich książkach.

Psotnik: Czy książki powstawały w czasie gdy prowadziłaś szkołę?

Linn: tak, początkowo godziłam te dwa zajęcia. Świetnie się uzupełniały. Prowadzenie szkoły dało mi wiedzę, którą mogłam wykorzystać w książkach, ale również pisanie było dla mnie pouczające jako dla instruktora jazdy. Pisząc, zastanawiałam się jak tłumaczyć dzieciom wiele kwestii dotyczącej opieki nad zwierzęciem i jazdy konnej, musiałam analizować jakie rzeczy są ważne by przekazać czytelnikom i dzięki temu, stałam się też lepszą instruktorką. Moje książki zyskały na autentyczności, dzięki temu, że były pisane na podstawie prawdziwych doświadczeń.

Psotnik: a jak bardzo prawdziwych? Czy bohaterowie, ludzie i zwierzęta, mają swoje odpowiedniki w życiu?

Linn: Oczywiście… chociażby Sam! To był mój pierwszy i najkochańszy koń. Był członkiem naszej rodziny przez 27 lat, najstarszy syn na nim jeździł, wszyscy bardzo go kochaliśmy i po jego śmierci nadal odczuwamy pustkę.

Psotnik: A tytułowy Sigge?

Linn: Sigge też. Odszedł cztery lata temu, ale wraz z Samem był z nami od początku.

Psotnik: A dlaczego to Sigge stał się głównym bohaterem, a nie ukochany Sam?

Linn: To był wybór z rozsądku. Pomimo, że Sam miał wspaniałą osobowość, zauważyłam, że dzieci wchodzące do stajni, zawsze na początku zwracały uwagę na Sigge. Jego wygląd sprawiał, że wszystkie od razu do niego lgnęły. Zresztą… wystarczy spytać jakiekolwiek dziecko jakiego by chciał mieć konika, odpowiedź zawsze będzie taka sama… białego z długą grzywą ?

Psotnik: Co chcesz przekazać dzieciakom w książkach o Sigge?

Linn: Są przeznaczone dla dzieci w wieku 6-9 lat, czyli dla dzieci, które szlifują umiejętność samodzielnego czytania. To też czas w którym dzici często zaczynają interesować się jeździectwem. Celem tych książek jest budowanie wsrdód młodych ludzi świadomości na temat poprawnego opiekowania się końmi, odpowiedniego podejścia i techniki w teorii.

Psotnik: W Polsce mamy aktualnie 7 książek w serii o Sigge, a ile jest w Szwecji?

Lin: ooo, dużo więcej. Właśnie ukazała się osiemnasta część ?

Psotnik: a na ile języków została przetłumaczona? Bo pewnie nie jedynie na polski…

Linn: Faktycznie, nie tylko… teraz Sigge funkcjonuje w ośmiu językach i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej, że dotrze do dzieci na całym świecie.

Psotnik: Bardzo lubię ilustracje do Sigge. Margareta Nordqvist świetnie oddaje życie w szkole jeździeckiej. Czy znacie się osobiście?

Linn: Teraz już tak, ale co zabawne… gdy Margareta dostała mój tekst pierwszy raz do zilustrowania, nigdy mnie nie widziała i co ważne, to było w czasach przed internetem i nie mogła sprawdzić jak wyglądam, narysowała mnie zgodnie ze swoim wyobrażeniem i później mnóstwo ludzi mówiło, że trenerka z ilustracji jest bardzo do mnie podobna.

Psotnik: Co za intuicja! A jak dowiedziała się o wyglądzie koni?

Linn: Tu było łatwiej, dostała ode mnie bardzo dużo zdjęć, i na tej podstawie sworzyła rysunkowe wersje moich kucy. Zauważyłam jednak, że Sigge z odcinka na odcinek jest coraz piękniejszy, ma coraz dłuższa grzywę ?

Psotnik: Masz rację! Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi ? A czy jest gdzieś w Szwecji miejsce, gdzie dzieci mogą odwiedzić Sigge? Na przykład miejsce jego spoczynku albo inne pamiątkowe, związane z nim miejsce?

Linn: Niestety w tym momencie nie. Sigge umarł ze starości w stajni, został pochowana na terenie gospodarstwa, ale myślę o tym, by stworzyć mu symboliczny pomnik na cmentarzu zwierząt w Sztokholmie. Wtedy każdy będzie mógł go odwiedzić.

Psotnik: To cudowny pomysł! A czy nadal prowadzisz szkołę jeździecką?

Linn: Nie, szkołę zamknęłam w 2004 roku. Musiałam przestać uczyć, bo pisanie książek coraz bardziej mnie angażowało i na coś się trzeba było zdecydować. Teraz jestem pisarką i to jest moje życiowe zajęcie.

Psotnik: Czy piszesz tylko serię o Sigge?

Linn: Nie, łącznie napisałam, jak dotąd, osiemdziesiąt pięć książek, dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych.

Psotnik: To gdybyś miała wybrać, która jest Twoją ulubioną?

Linn: Najbardziej jestem dumna z serii dla młodszych nastolatków. To książki dla dzieci w wieku od 9 do 2 lat. Życiowe problemy mojego syna zainspirowały mnie do napisania jej i teraz uważam, że to bardzo ważna, potrzebna seria, którą można pracować z młodzieżą, dyskutować wiele społecznych problemów.

Psotnik: A co się wydarzyło w życiu Twojego syna?

Linn: Miał sporo kłopotów i jego sytuacja była bardzo ciężka. Był prześladowany przez rówieśników, musiał zmienić szkołę, ale miał pecha i trafił do złego środowiska. To spowodowało, że robił głupie rzeczy, nie potrafił się odnaleźć. Jako rodzic próbowałam z nim rozmawiać, pocieszać, że wszystko się ułoży i że będzie lepiej, ale to nie dawało rezultatów. Zaczęłam więc angażować się w jego szkolne życie, by mu pomóc i zrozumieć co się dzieje. On oczywiście był na mnie zły, bo zawsze byłam obecna do pomocy nauczycielom, jeździłam z jego klasę na wycieczki. To sprawiło, że poznałam wszystkie dzieci z jego kasy, te które się nad nim znęcały również, poznałam najsilniejsze i najsłabsze osobowości. Wiedziałam, że nie jest tak, że ktoś jest po prostu zły. Każde zachowanie z czegoś wynika.

Psotnik: I te obserwacje zaowocowały i powstała seria dla nastolatków?

Linn: Tak, teraz to seria czterech książek i mam nadzieję, że Mamania zdecyduje się na tłumaczenie ?

Psotnik: Koniecznie! Będę ich namawiać!

Reklama

Posty powiązane

Zostaw komentarz