Oto nowa książka kartonowa dla maluchów, gdzie bohaterami są narzędzia, uwielbiane często przez dzieci w wieku wczesnoprzedszkolym. Pamiętam wielki odprysk tynku w pokoju Staśka, gdzie regularnie walił drewnianym młoteczkiem z małego drewnianego warsztaciku 🙂
Książka “Opowiem Ci mamo, co robią narzędzia” ukazuje znudzone życiem narzędzia leżące w garażu. Bardzo by chciały przeżyć przygodę. Może uciekną w świat? albo zbudują rakietę kosmiczną?
Bohaterów tych przygód jest naprawdę mnóstwo, bo oprócz Piły z brzeszczotem, Śrubokrętu krzyżaka i Młota Gumowego naliczyłam ich ponad dwadzieścia. Dzięki tej pozycji można się nieźle zorientować w świecie narzędzi i jeszcze przy okazji rozwinąć spostrzegawczość i umiejętność logicznego myślenia.
Równolegle z książką został wydany “Narzędziowy blok rysunkowy” zawierający rysowanki, łamigłówki i kolorowanki.
Obie publikacje są zilustrowane przez Daniela de Latour, o którym ostatnio dużo na Strefie Psotnika… bo zilustrował “Niesamowite Przygody Dziesięciu Skarpetek” oraz “Pięć sprytnych kun“. Jego styl jest bardzo charakterystyczny. Ilustracje są pełne szczegółów i tryskające poczuciem humoru.
W książce oprócz dominujących ilustracji, są krótkie wierszowane teksty i zadania. Stanowią interesujące dopełnienie i podpowiadają na co zwrócić uwagę.
Blok to 64 strony świetnych zadań, kolorowanek i łamigłówek dla przedszkolaków. Zadania, związane z narzędziami poznanymi wcześniej w książce, są wciągające i ładnie zaprojektowane przez Daniela de Latour.
K O N K U R S
Aby zdobyć ten cudny komplet książka “Opowiem Ci mamo, co robią narzędzia” oraz “Narzędziowy blok rysunkowy” należy w komentarzu tu pod wpisem zamieścić anegdotkę związaną z narzędziami. Nagrodzimy najciekawszy naszym zdaniem wpis. Macie czas do końca dnia 10 lipca.
Dobrej zabawy!
.
.
.
.
WYNIKI KONKURSU
Po debacie wytężonej postanowiliśmy nagrodzić Katarzynę 🙂 i jej męża filozofa 🙂
Gratulujemy i prosimy o kontakt!
autor ilustracji w książce oraz narzędziowego bloku: Daniel de Latour
wierszyki w książce: Izabela Mikrut
Nasza Księgarnia, 2016
dla dzieci 2-5 lat
cena okładkowa książki to 39,90 zł a bloku 15 zł
Robił którejś wiosny moj tata płot. A że posesja duża to i płotu dużo. Strugał, heblował, docinał i przykręcał. Przyszedł w koncu czas na montaż, wiec zwołał ekipę co z męskiego rodzinnego grona sie składała. Jeden z osiłków, niejaki Jacek zwany Jacolem dzielnie wbijał gwoździki- takie zadzwonie mój ojczulek mu przydzielił, nie wiedząc o pewnej przypadłości Jacola. Wbijał tak i wbijał te gwoździki aż w pewnym momencie młotek trzasnął w palec i polała sie krew. Jacol z palcem w górze biegiem do mej matuli pognał, by opatrunek założyła, ale na widok krwi zrobiło mu sie słabo, i by nie zasłabnąć, wyłożył sie plackiem w korytarzu tak ze nogi wystawały mu na zewnątrz. Na to wszystko wchodzi na podwórku ciocia, w odwiedziny do babci mej. Na widok wystających stóp, leżącego na podłodze dryblasa i zakrwawionego plucha o mały włos kobiecina na zawał nie zeszła. Taki był finał montowania płotu i zabaw z młotkiem 🙂
Anegdotka dawna, a pełna psotek:
Z dziewczęcej rączki wypadł raz młotek.
Walnął mocno o krzesełko,
O podłogę i pudełko.
Córka szybko pomyślała,
Małe śrubki wkręcić chciała.
Pomysł taki wymyśliła główka,
że zrobiła śrubokręt ze starego ołówka.
Teraz Córcia młodszych braci ma dwóch,
Więc wiertarki idą w ruch,
i wszystkie narzędzia skomplikowane,
Których losy w tej ksiazce są namalowane.
Kinga Budzik.
Ostatnio jak gwoździa przybijałem to walnąłem sobie młotkiem w palec.
Wózek drewniany chłopcy zrobić postanowili. Deski kupili, śrubki kupili, klej i piłę z głębokiej szuflady wydobyli. Filmu poszukali, w którym pan pokazał, jak wózek taki zrobić, i przy tym tylko trochę się narobić. Sami kółka też zrobili, używając wycinaka i wielkiej siły. Szczęśliwi są teraz i dumni jak pawie, gdy prowadzą go po trawie. Bez młotka, gwoździ, piły i wycinaka, zamiast wózka, byłaby wielka klapa.
Mój “małżonek”;) jest osobą nader nietechniczną;) W sumie zainteresowania ludzie miewają różne, zatem taki artysta-filozof też się jakoś na tym ziemskim padole może zmieścić;) A tata… Powiedzieć, że kontrast o 180 stopni, to nic nie powiedzieć;) – złota rączka, domorosły racjonalizator, twórca fantastycznych zabawek, huśtawek, “jeździdeł”;), stolarz co się zowie, elektryk, mechanik, hydraulik w jednym. I jeszcze krawiec – ot co, taki skarb:)
Gdy trzeba było fachowej pomocy, zawsze prosiłam tatę. Zatem gdy kupiliśmy huśtawkę (taką ładnie wyglądającą w sklepie, bo już złożoną przez znających się na rzeczy pracowników), to mąż mało nie zemdlał widząc – cytuję – “tę kupę desek”, które zostały nam przywiezione;) A teraz miał się popisać swoimi nieistniejącymi talentami, bo przecież obiecał pociechom… Słowo się rzekło, zatem do pracy przystąpić trzeba: po obtłuczeniu palca, rozwaleniu “w proch” jednego elementu (na szczęście chyba najmniej istotnego dla całej konstrukcji) oraz połamaniu dwóch szczebelków drabiek, przyszło to, co nieuniknione. Trzeba było przełknąć dumę i zawezwać posiłki.
Aby nie wyjść na kompletnego ignoranta, bo w zamyśle tata miał być wspierany przez męża;), ten ostatni spędził wieczór na wkuwaniu nazw narzędzi. Wykuł na blaszkę;) – laubzega, meselek, klucz nastawny nie miały – zdawało się;) – przed nim tajemnic.
Zatem na drugi dzień do pracy podszedł z zapałem. Pewny siebie przywitał tatę. Ten z niesmakiem spojrzał na niepogrupowane (o zgrozo!;)) elementy, westchnął i zabrał się do pracy. W pewnym momencie potrzebne mu były kombinerki. O dziwo, wcześniej nie były mężowi potrzebne, zatem ochoczo pognał do garażu. Wrócił w miarę szybko, dumnie dzierżył narzędzie, które z radością podał mówiąc: “Proszę, tato”. Ojciec spojrzał na wręczany przedmiot, skrzywił się jedynie minimalnie;) i wycedził: “To sekator. Poproś żonę do pomocy, a sam coś zimnego przynieś do picia”… I tak małym blamażem zakończyła się próby bycia czeladnikiem złotej rączki;) Ja na szczęście stanęłam na wysokości zadania, a huśtawka stanęła w ogródku. Wielki, drewniany dowód kiepskich umiejętności technicznych męża;)
Mały Tymek uwielbia narzędzia i wszystko z nimi związane – obserwować babcię złotą rączkę i tatusia (który się od niej uczy) mógłby godzinami. A pomagać jej ze wszystkich dwuletnich sił – całymi dniami. I w pewien piękny dzień Mały Tymuś był na pikniku rodzinnym gdzie wygrał w loterii wyszywankę z kotkami. Po powrocie do domu oprawił kotki w ramkę i wspólnie z mamą postanowił zawiesić je jako główną dekorację kuchennej ściany.
Niestety brakowało gwoździa i młotka. I babci Złotej Rączki. I tatusia. Mama powiedziała coś o tym, że szybko przyniesie narzędzia z szafki. Ale mama – jak to mama…Co ona może wiedzieć o przybijaniu;) (tak pomyślał Mały Tymuś i czym prędzej przyniósł swój drewniany młotek że swojej skrzynki z narzędziami, po czym radośnie zrobił mamie niespodziankę wbijając magiczne niewidzialne gwoździe -takie jak zawsze z tatą ;)- z całych dwuletnich sił w ścianę:) Radości i zaskoczenie mamy było bezcenne – tym bardziej, że niewidzialny gwóźdź na ramkę przybity był baaardzo mocno na wysokości 1 metra w Wielkiej Dziurze powstałej od uderzeń Magicznego Młotka;) Bo to po prostu nie magiczna ale kartonowo-gipsowa ścianka była:)
no cóż, że po czasie, ale anegdotę dopowiem;) Mam bowiem syna psotnika, który z młotkiem się urodził i już prawie 3 lata majstrem jest. Nie wspomnę o śrubach w chlebie, bo z zewnątrz chleb jak chleb, normalnie wyglądał. Pewnie w piekarni śruby zapiekli;) Na luzowaniu śrub w kole w rowerze, też synka nie przyłapałam…no bo kiedy miałby to zrobić??? Gdybym przyłapała, to pewnie bym się na rowerze nie wywaliła;) Całkiem możliwe, ze syn-psotnik nie miał z tymi sprawami nic wspólnego. On dobrze wie, ze z młotkiem trzeba ostrożnie, i że “nie wolno prawie wszystkiego”. Dlatego zdziwiłam się, jak syn zamiast młotkiem uderzać, albo z deseczką latać, stał oparty ręką o ścianę przez prawie 2 minuty!!! zapytałam więc o powód tego zastoju. -” ja tak dzisiaj chyba będę stał” powiedział jakoś tak dziwnie. i stał tak, jeszcze z minutę. Ja w tym czasie kawę dopiłam;) później okazało się, że w ścianie, akurat w tym miejscu gwoździk był wbity malutki i ściana ukruszona… ale mam się nie martwić! przecież dziadek ma kombinerki!
hahaha 🙂 dzięki za fajny komentarz 🙂