Prezentujemy dziś najnowszą książkę Justyny Bednarek – Pan Kardan i przygoda z vetustasem. To pełna ciepła i humoru opowieść o nieuczciwych deweloperach, zapracowanych rodzicach, bardzo kreatywnych dzieciach, niesamowitej międzypokoleniowej przyjaźni i o tym, że kury rasy Sussex są bardzo inteligentne i utalentowane… ale nie wszystko na raz, po kolei…
Tytułowy bohater, Waldemar Kardan, jest starszym panem ogarniętym marzeniem o znalezieniu się na liście rekordów Guinnessa. Od lat wprowadza w życie swoje niesamowite wynalazki, wciąż je poprawiając. Przez sąsiadów postrzegany jako dziwak i bałaganiarz, jest dość samotny w swojej pasji. Lista jego niesamowitych wynalaków jest długa i zaskakująca. Ostatnim odkryciem jest VENTUSTAS – maszyna, która przywołuje obrazy z przeszłości.
W sąsiednim domu, wraz z rodzicami, mieszka kilkuletni chłopiec, Michałek. Jest bystry, wesoły i wykazuje ogromne zainteresowanie majsterkowaniem, co sprawia, że szybko zaprzyjaźnia się ze swoim sąsiadem wynalazcą i staje się jego pomocnikiem.
Przeczytajcie koniecznie! Książka idealna do głośnego czytania, dla całej rodziny. Świetne, bardzo charakterystyczne postaci, ciekawa i zaskakująca fabuła i przede wszystkim – napisana z lekkością charakterystyczną dla Autorki, znanej przede wszystkim za sprawą “Niesamowitych przygód dziesięciu Skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)”. Będzie ciekawie, zabawnie, momentami sentymentalnie, a nawet romantycznie!
Książka jest bogato zilustrowana przez Adama Pękalskiego, który genialnie sportretował bohaterów. To ilustrator, który potrafi nie tylko narysować to co w treści, ale stworzyć coś więcej, rozszerzyć znaczenie ilustrowanego tekstu.
tytuł: “Pan Kardan i przygoda z vetustasem”
tekst: Justyna Bednarek
ilustracje: Adam Pękalski
wydawnictwo: Bajka, 2017
objętość: 96 stron
dla dzieci w wieku: 6+
cena okładkowa: 34,90 zł
Moja babcie w pełni sił.
Teskie za jej plackami ziemniaczanymi i piosenkami które mi śpiewała.
Myślę, że chciałabym odtworzyć niektóre moje ulubione zabawki i książki. Niestety nic się nie zachowało, a widzę, jak bardzo ciekawi moje dzieci opowieść o żółtym misiu z którym mama zasypiala gdy miała kilka lat.
Igloo mojego dziadka Ludwika ! Mieliśmy (bo dziadek równo traktował wszystkie wnuki i mnie – jedyną wnuczkę) szalonego i dość ekscentrycznego dziadka. Dziadek ten lubił psocić nie mniej niż my. Często wymyślał nam dzikie zabawy na podwórku, tory przeszkód dla rowerów, płotki do biegów po łące, no i oczywiście, od czasu do czasu, jakiegoś zmyślnego psikusa dla babci Katarzyny – która, chyba dla przeciwwagi do dziadka, była wyjątkowo poważna i stateczna. Było tego naprawdę mnóstwo i dzięki dziadkowi moje dzieciństwo było niepowtarzalne. Ale najmilej wspominam igloo jakie dziadek nam budował każdej zimy. A były to prawdziwe zimy z dwoma metrami śniegu. Igloo zawsze było na tyle duże żeby mieściły się co najmniej 3 osoby, np. ja, mój brat i dziadek oczywiście. Zawsze była przygotowana świeczka – bo wiadomo, zimą jest wcześnie ciemno i trzeba być przygotowanym. I tak w tych dziadkowych fortyfikacjach urządzaliśmy przyjęcia, zawody i oczywiście wojny na śnieżki.
Miło byłoby znowu zobaczyć takie igloo i dziadka w jego niezniszczalnym kaszkiecie… i pokazać go moim dziewczynkom, których już niestety nie zdążył poznać.
Gdybyśmy mieli Ventustas to za jego pomocą pokazałabym synkowi jego pradziadkow, ponieważ już nie żyją. Jedni są uwiecznieni na zdjęciach, ale drudzy niestety nie. Wybrałbym np. moment kiedy dziadek uczył mnie, podczas wakacji, jeździć na rowerze. Zaliczyłam wtedy kilka upadków, ale w końcu nauczyłam się jeździć. Myślę, że to dodało by synkowi wiary we własne możliwości i zachecilo do podjęcia kolejnej próby nauki jazdy na rowerze.
Odpowiedź mojej 6-letniej córki: chciałabym zobaczyć jak powstał ten mój obrazek z nocą na moim ulubionym kubku Pana Van Gogha…
I spieszę z podpowiedzią. Byłyśmy na multimedialnej wystawie w budynku dawnego krakowskiego dworca PKP w Krakowie. Były na niej wyświetlane obrazy Vincenta i Julka popadla w stan miłości absolutnej. Na kubku jest fragment obrazu Gwiaździsta noc. Resztę już powiedziała 🙂 chciałaby zobaczyć obraz tworzenia obrazu przez artystę:)
Piękne ilustracje ? uwielbiam teraźniejsze książki dla dzieci, są takie ładne w bogate ilustracje i wartościową treść.
Mamy już skarpetki Pani Justyny i bardzo na się podobają, zwłaszcza młodszy syn jest bardzo zafascynowany skarpetkami.
Co chciałabym odtworzyć w ventustasie? Chyba obraz dzieci jaki pamiętam ze swego dzieciństwa. Już wyjaśniam o co mi chodzi.
Powiem szczerze, że trochę szkoda mi dzisiejszych dzieci, zamkniete w domach, na podwórkach w pokojach pełnych zabawek i dostępu do najnowszej technologii. Ubranych w markowe ciuchy, sterylnie chowane. Wszystko na pokaz. A gdzie dzieci boso biegajace po kałużach, bawiące się całe dnie na placach zabaw, brudne i uśmiechnięte. A bylam mała to całymi bandami chodziliśmy po parku czy placu zabaw, graliśmy w gumę, malowaliśmy kredą po ulicy i nikomu to nie przeszkadzało, wszędzie było pełno dzieci i nikt nigdy się nie nudził. A dziś dzieci mają wszystko i ciągle się nudzą.
Właśnie takie obrazy chcialabym przywołać, bawiące się dzieci, brudne i szczęśliwe…
Mój szescioletni syn bez namysłu odparł : ,, Dinozaury !!! “. A ja trochę sentymentalnie chciałabym mu pokazać mój dom rodzinny i moją mamę, której nie zdążyl
poznać. No i moją szkołę, bo często pyta jak to było, kiedy ja chodziłam do szkoły 🙂
Gdybym miała dostęp do takiej maszyny jak Ventustas pokazała bym mojemu 4,5 letniemu synowi jak kiedyś cudownie spędzaliśmy czas bez tony zabawek, tabletu, tv czy telefonu. Gdy każdy po szkole pędził na dwór by jeździć na rowerze, grać w gumę, bujać się na huśtawce zrobionej z opony zawieszonej na pobliskim drzewie, gdy zabawa na trzepaku sprawiała nam ogrom radości. Gdy były cudowne śnieżne zimy i jeździło się na łyżwach na zamarzniętych na polu wylewiskach, zjeżdżało z gór na workach z sianem, a dziadek robił nam kulig w konia 😀 Chciałabym żeby syn zrozumiał, że nie ma potrzeby posiadania tony zabawek by być szczęśliwym. To są cudowne dla mnie wspomnienia, warte odtworzenia.
Vetustas przywoływał obrazy z przeszłości, ale była też opcja wrócić dzięki niemu do przeszłości: pan Kardan spotkał się dzięki temu z dziadkiem, a duch z ukochaną, ja bym też wróciła do pewnego momentu w swoim życiu, kiedy to trafiłam na bezdomnego, bardzo poszkodowanego przez los psa. Miałam już wtedy mojego czarnego kota Młodzika, krucho było u mnie z pracą, a pies był bardzo chory, dlatego zrobiłam wtedy, to, co było możliwe…zawiozłam go do schroniska, żeby nie błąkał się po ulicach i miał opiekę. Gdybym wróciła do przeszłości dzięki maszynie pana Kardana, Michałka, ich kur i kotom, wzięłabym tego psa, któremu dałam imię Bruno i może vetustas pozwoliłby mi go przenieść do teraźniejszości. Taki vetustas to świetna rzecz! trzeba opatentować:)
Ale cudny pomysł na taką machinę ! Bardzo by mi się przydała, odtworzyłabym sytuację, w której schowałam przed światem swój pamiętnik, tak skutecznie, że od lat nie umiem sama go znaleźć….
Pozdrawiam
Panią Justynę Bednarek i jej twórczość poznalysmy z córką na Festiwalu Książki Przecinek i Kropka.Robiłyśmy skarpetki na warsztatach.Vetustas nazwałabym maszyna zapomnienia i zagubienia.Cofnalby mnie do epoki bez podręcznego internetu,mobile phonow,w niedalekie lata 90te,gdzie o odwolanym pociągu czy zmianie rozkladu dowiadywaliśmy sie na peronie.Przekazywanie wiedzy na drugi koniec Polski wezlem kolejowym wspominam z rozrzewnieniem.Komizm sytuacji wspominamy do dzis.A opowiadanie chętnie przeczytamy w naszych teraźniejszych “na czasie ” latach.
Chciałabym odtworzyć – cofnąć się do czasow beztroskiego dziecinstwa bez kontroli edziennikow, telefonow, gpsów … pomarzyć …
A może by tak Waldek Kardan zaprogramował swój VENTUSTAN tak, żebyśmy się wreszcie mogli dowiedzieć gdzie giną pojedyncze egzemplarze skarpetek z pary?? Wiemy o Niedoparkach, ale oni grasują po Czechach, a u nas co się dzieje ze skarpetami? Może Waldemar Kardan pomoże??
Myślę, że gdybym miała vetustas odtworzyłabym na nim pewną kłótnię z moją siostrą… I wreszcie okazałoby się, która lalka była czyja! 🙂
Chciałabym przywołać obrazy z pracowni Coco Chanel. Proces tworzenia jej kultowych strojów od pomysłu po konstrukcję i szycie. Chciałabym zobaczyć pokaz mody, który odbywał się w dość odmiennych warunkach, niż odbywa się to dziś. A rzecz działa się na wąskich kręconych schodach. Nowatorstwo, szyk i elegancja. Móc przez chwilę poczuć magię, która otaczała Coco: ręcznie szyte suknie i kostiumy, spódnice oraz bluzki w które wkładała całe swoje serce. Prawdziwa kobieta-rzemieślnik z pasją nie obawiająca się łamać zasad. Nie to co teraźniejsze “luksusowe marki”… made by china :/
Kalejdoskop – przewspaniala zabawka z mojego dzieciństwa rozbudzała świetnie wyobraźnię,pokazała bym młodszej córce byłaby zachwycona 🙂
Gdybym była szczęśliwą posiadaczką vetustas przywołałabym moje super dzieciństwo,szczęśliwe chwile z siostrą,beztroskie zabawy bez komputera i naszego ukochanego dziadka.Opowieści dziadka,jego pomysły na zabawy,nauka gry w karty,wyprawy do lasu na jagody i poziomki,wycieczki rowerowe w nieznane – gdybyż to wszystko wróciło choć na jeden dzień,to byłby najszczęśliwszy dzień.Bezcenne chwile 🙂
Gdybym mogla cofnac czas to bardzo bym chciala zeby moje dzieci mogly poznac moich dziadkow babcie Wiktorie i dziadka Stefana..by prabacia pozna swoja prawnuczke Wiktorie i prawnuka Krzysztofa..tak bardzo za nimi tęsknię
Chciałabym odtworzyć, przywołać, przeżyć i podzielić się z bliskimi tym, co
tworzyły wyjątkową muzykę mojego dzieciństwa – dźwięki, których dzisiaj próżno szukać, a były wyjątkowe, proste w formie, a pełne treści…
To … nostalgiczne wspomnienia najważniejszej osoby w moim życiu -autorytetu i drogowskazu – mojego pradziadka, z którym spędzałam każde długie wakacje w małej wiosce w Borach Tucholskich. Był on jedynym i niezwykle szanowanym kowalem we wsi. który z pasją wyczarowywał cuda z żelaza oraz z czułością rozmawiał z końmi -lecząc zarazem ich ciało, jak i duszę… melodię wspomnień tworzą więc : Ten rytmiczny i dźwięczny stukot młota w rozżarzony metal i kowadło, ten szept tajemniczy w rozmowie z końmi, ten radosny odgłos czworonoga, który dziękował pradziadkowi za pomoc i radę 🙂
podczas pisania ‘usłyszałam’ jeszcze jeden dźwięk, a wspomnienia powędrowały
do równie magicznego miejsca z dzieciństwa, jakim był sklep ze słodyczami na wagę;
wchodząc do tego sezamu pełnego słodyczy poruszało się kaskadę dzwoneczków przy drzwiach – i tak zaczynała się przygoda…
Ale to już zupełnie inna historia 🙂
Te dźwięki i powiązane z nimi obrazy niosę ze sobą do dziś, ubarwiając okruchy każdego dnia i z radością bym je ‘tu i teraz’ odtworzyła, może i nagrała – istna symfonia wspomnień!
Gdybym miała vetustas, chciałabym zobaczyć… szkolną dyskotekę z podstawówki! Ogromna radość, zdarte gardło od śpiewania, mokre włosy od potu, oranżada w bufecie za 50 groszy… Ojj jak chciałabym zobaczyć to jeszcze raz!
Mój syn Kazik, lat prawie 5, odpowiedział z pełną powagą: ja bym sie przeniósł w przeszłość żeby zobaczyć jak powstaje ziemia i jak sie od niej księżyc odłupuje. Malutka się poczułam, ja (mama) mam takie przyziemne pomysły 😉
Moich rodziców z czasów, kiedy jeszcze byli młodzi, weseli, nie mieli nas i nie mieli tyle zmartwień, co ich zupełnie zmieniło. Teraz są starzy, zmęczeni i martwią się o wszystko. Zobaczyć ich w czasach nawet kiedy jeszcze się nie znali i dowiedzieć się jacy oni właściwie byli. Pewnie fajni.
Za pomocą VETUSTASU przywołałabym obraz Henrego Forda i jego fabryki samochodów, żeby mój synek (wielbiciel motoryzacji, a szczególnie samochodów tej właśnie marki) zobaczył proces tworzenia Forda T. Gdyby jeszcze udało się pogadać z p. Fordem…o, to by była pełnia szczęścia 🙂
Na początku pomyślałem sobie, że jest tyle ciekawych zdarzeń w naszej historii więc łatwo da się coś wybrać, co warto było by zobaczyć. Zacząłem więc się zastanawiać i okazało się to bardzo trudnym zadaniem, ale nie ze względu na dużą liczbę niewyjaśnionych zagadek z przeszłości, z czasem nauka większość z nich wyjaśni. W naszym życiu były natomiast wspaniałe chwile, które przeminęły bezpowrotni i pozostały po nich tylko wspomnienia. W moim życiu było ich dużo i dlatego wybór jest trudny. Myślę jednak, że gdybym miał taką możliwość, to zabrał bym mojego małego wnuczka, który bardzo często prosi mnie żebym opowiadał mu o moim dzieciństwie, do tamtych czasów, kiedy żyli jeszcze moi rodzice i pomimo trudnych warunków życia wszyscy byliśmy szczęśliwi.
Zdecydowanie wspólne chwile przy harcerskim ognisku, tę atmosferę przygody, przyjaźni, która wydawała się nieskończona – te wszystkie namiętności, głębokie przeżywanie każdej chwili. To całe bogactwo młodości, kiedy wydaje się, że świat kręci się wokół nas… 😉
Moja dziewięcioletnia córka bardzo chciałaby się znaleźć w moim brzuchu, choć przez chwilę chciałaby tam spędzić czas, przypomnieć sobie tak to było w tym małym maminym pokoiku (brzuchu). A to wszystko za sprawą książki “Maciupek i Maleńtas. Niezwykłe przygody w Brzuchu Mamy” Anny Janko 🙂
A ja bym zatrzymala chyba czas zeby więcej czasu spędzić razem z dziecmi i nie spieszyc sie do pracy z pracy.
Bardzo żałujemy, że mamy tylko jedną książkę z autografem Justyny Bednarek ….
postanowiliśmy, że otrzyma ją
DOROTA 10 października 2017 at 20:38
Serdecznie dziękujemy wszystkim i czekamy na adres do wysyłki nagrody 🙂
Gratulacje dla Laureatki 🙂